Powrót

XV Tydzień Biblijny

23 - 29 kwietnia 2023r.

XV Tydzień Biblijny 23-29.04.2023 r. „Wierzę w Kościół Ojca i Syna i Ducha Świętego” …„Czy chcecie gardzić Kościołem Bożym?”


Sobota 29 kwietnia2023r. - święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy

Bóg troszczy się o swój Kościół      

1. Sytuacja Kościoła w czasach św. Katarzyny      
XIV wiek był okresem trudnym w historii Kościoła. To właśnie wtedy papież Klemens V, bojąc się o swoje życie, udał się do Francji do Awinionu, by tam schronić się przed niebezpieczeństwem. Miał to być krótki pobyt, który jednak przerodził się w tzw. „niewolę awiniońską” trwającą przez dziesięciolecia. Złożyły się na to różne czynniki, m.in. utrzymanie prestiżu płynącego z „goszczenia” u siebie papieża, którego chcieli doświadczać francuscy możnowładcy. Pomimo zabiegów różnych osób powrót kolejnych papieży do Rzymu nie następował. Dopiero wysiłki Katarzyny Sieneńskiej, patronki dnia dzisiejszego, przyniosły skutki. Jej korespondencja z papieżami Urbanem V i Grzegorzem XI, a później także osobiste spotkanie z tym drugim doprowadziły ostatecznie do powrotu głowy Kościoła do Rzymu. Katarzyna w swoich zachętach była natarczywa, takie słowa zawarła w jednym z listów do papieża: „Ojcze Święty, nie opóźniaj twego przybycia. Nie daj wiary szatanowi, który stara się temu przeszkodzić (...) A ja ci mówię, Ojcze mój w Jezusie Chrystusie, przybywaj natychmiast, przybywaj jak łagodny baranek. Odpowiedz Duchowi Świętemu, który cię przyzywa. Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka”.    
Powrót papieża do Rzymu nie rozwiązał wszystkich problemów ówczesnego Kościoła, który wymagał przeprowadzenia reform. Niestety Grzegorz XI krótko po swoim powrocie zmarł, a jego następca Urban VI zaczął forsować zmiany w tak radykalny sposób, że spotkało się to ze sprzeciwem części duchowieństwa i doprowadziło do rozłamu w Kościele i wyboru tzw. antypapieża. Były to kolejne troski, które dotykały Katarzynę. W swoich pismach dyktowanych w imieniu Jezusa wskazywała i piętnowała niewłaściwe postępowanie duchownych, wzywając ich do nawrócenia, ale też wskazywała na potrzebę szacunku wobec nich, pomimo ich zachowania: „Winniście ich szanować, jakiekolwiek były ich błędy, przez miłość do Mnie, Boga wiecznego, który wam je zsyłam i przez miłość życia łaski, którą znajdujecie w tym skarbie [w Eucharystii], zawiera on bowiem całego Boga- Człowieka, Ciało i Krew Syna mojego, zjednoczonego z moją naturą boską. Winniście ubolewać nad ich grzechami, darząc je nienawiścią i starać się, przez miłość i świętą modlitwę, przyodziać ich często i zmyć łzami waszymi ich brud; i ofiarować w moim obliczu za nich wasze łzy i wielkie pragnienie, abym ich przyodział, przez dobroć moją, szatą miłości”.

2. Bóg „powołuje” małych do ważnych zadań        
Skąd u Katarzyny taka odwaga i mądrość? Była przecież prostą, niewykształconą kobietą, dwudziestym czwartym dzieckiem swoich rodziców, co również nie dawało jej szczególnych możliwości do działania czy osiągnięcia wpływów. Na dodatek żyła w czasach, kiedy rola kobiet w społeczeństwie nie była zbyt znacząca. Rzadko albo prawie wcale nie liczono się z ich zdaniem. A jednak jej bliski kontakt z Bogiem, który zakrywa rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawia je prostaczkom, dał jej siłę do takiej właśnie postawy. W wieku siedmiu lat złożyła ślub dziewictwa, a gdy miała trzynaście lat została tercjarką dominikańską, prowadziła bardzo intensywne życie modlitewne, doświadczała spotkań z Jezusem w wizjach, otrzymała również stygmaty. Jej działalność polegała na pisaniu listów w imieniu Zbawiciela do możnych tego świata: papieży, kardynałów, biskupów, królów i wielu znamienitych osób jej współczesnych. Zachęcała w nich do właściwego postępowania oraz bardzo często wzywała do zakończenia różnych sporów i życia w zgodzie.     
Ważnym elementem jej misji było również jej własne postępowanie, które dla innych mogło być wzorem. Za przykład służyć mogą wydarzenia związane z Palmeriną – inną mieszkanką Sieny. Była ona znana ze swojej złośliwości. Kiedy się zestarzała, szczególną nienawiścią zapałała do Katarzyny – przeklinała ją i obrzucała obelgami. Tercjarka zdecydowała się ją odwiedzić i porozmawiać, ale to nie przyniosło oczekiwanego skutku. Pomimo podejmowanych przez Katarzynę wysiłków nic się nie zmieniało. Gdy Palmerina poważnie zachorowała, została zupełnie sama, nikt nie chciał jej pomagać i wtedy to święta do niej przychodziła, aby jej usługiwać. Jako odpłatę otrzymywała jednak dalej jedynie obelgi. W czasie trwającej trzy dni agonii Katarzyna nie odstępowała od umierającej i w modlitwie prosiła Jezusa o miłosierdzie dla niej. Jeszcze przed śmiercią Palmerina zaczęła się uśmiechać i z wdzięcznością dziękować tercjarce, która w ten sposób swoją pokorą i modlitwą pomogła jej odrzucić niewłaściwą postawę i dzięki temu otworzyć się na Boże miłosierdzie.   

3. Bóg wzywa nas, byśmy tworzyli wspólnotę        
Św. Jan w pierwszym czytaniu przypomina nam, ż e wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ale jednocześnie przekazuje nam dobrą nowinę: „Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika u Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,1 -2). Życie i działalność Patronki dnia dzisiejszego potwierdza nam nauczanie Apostoła i powinno być dla nas zachętą do podobnego postępowania. I nam przyszło żyć w niełatwych czasach. Wielokrotnie możemy w mediach usłyszeć o różnych skandalach w Kościele, o duchownych, którzy postępują w niewłaściwy sposób. Może to dotknęło nas osobiście lub kogoś z naszych bliskich. Czy to oznacza, że mamy „obrazić się” na Kościół, odejść z Niego? Czy może, tak jak św. Katarzyna, powinniśmy o Niego walczyć, odczuwać swoją więź z Nim, zabiegać o nawrócenie ludzi, którzy Go tworzą? Jeżeli wspólnota Kościoła jest dla nas ważna, to powinniśmy zacząć od troski o własną świętość. Jezus mówi w dzisiejszej ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Ale przecież zaraz dodaje: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29).
Droga pokory rzadko jest łatwa. Jest to jednak droga bezpieczna, bo wskazana przez Boga. Przykład takiego postępowania zostawił nam sam Chrystus, a św. Katarzyna mówiła: „Drzewo miłości rośnie jedynie na ziemi pokory”. Nikt z nas nie jest ideałem. Jesteśmy słabi, popełniamy błędy. Pokora pomaga nam jednak dostrzec naszą własną słabość i przez to otworzyć się na dobroć i miłosierdzie Boga, które w tak piękny sposób zostało nam dzisiaj przybliżone w psalmie responsoryjnym. „Łaska Pana jest wieczna” – wołał Psalmista, a my umocnieni tymi słowami możemy po raz kolejny podnieść się z naszych upadków czy też znów podjąć walkę o tych, których upadki widzimy, aby pomóc im powstać, nawrócić się i wejść do wspólnoty Kościoła.
Tworzymy tę wspólnotę wszyscy razem jako grzesznicy, ale jej siłą jest Jezus, który oświeca nas, a Jego Krew „oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1 J 1,7). To zderzenie naszej słabości z dobrocią i miłością Boga sprawia, że Kościół wciąż jest na drodze przemiany, oczyszczenia. I tak naprawdę nie możemy oczekiwać, że tu na ziemi osiągnie on doskonałość, ale jako jego członkowie powinniśmy nieustannie do niej dążyć, podejmując wszelkie możliwe wysiłki. Dzięki temu sprawiamy, że świat wokół nas staje się lepszy, a jednocześnie przygotowujemy się do życia z łączności z Bogiem w niebie.

 

Piątek – 28 kwietnia 2023r.

Chleb życia wiecznego – tylko w Kościele!

„Kto spożywa ten Chleb, będzie żył na wieki” (J 6,58)           
Nasza Eucharystia to tajemnica Boga, który staje się dla nas pokarmem. Syn Boży daje go swojemu Kościołowi, aby każdy wierzący się Nim karmił i Nim żył. Św. Jan formułuje to wyraźnie w swojej Ewangelii: „Kto spożywa ten Chleb, będzie żył na wieki” (J 6,58).
Zastanawiające jest, dlaczego Jezus wybrał akurat ten obraz, dlaczego nie chciał się „ukryć” pod jakąś inną postacią? Być może dlatego, że jedzenie i picie są związane z podtrzymaniem nas przy życiu. Możemy zrezygnować z wielu rzeczy, ale nie z tych: nie możemy obejść się bez jedzenia i picia. Są to rzeczy niezbędne. Jezus postanowił być dla nas właśnie taki: niezastąpiony.  
Zwróćmy uwagę, że Ewangelia wspomina również inny chleb – ten, „który jedli wasi przodkowie, a poumierali”. Izraelici wyzwoleni z niewoli byli karmieni manną z nieba – otrzymywali pokarm, który pozwalał im przetrwać na pustyni, w miejscu nieprzyjaznym, gdzie zwykle po jakimś czasie umiera się, ponieważ nie można znaleźć ani pożywienia, ani wystarczającej ilości wody. Bóg uczynił to wszystko, aby nauczyć lud Izraela, co to znaczy żyć z Boga, żyć dzięki tej relacji, żyć i odkrywać każdego dnia dobroć i miłosierdzie Ojca, który nie zapomina o swoich wybranych.        
Jeśli przejdziemy od tego obrazu do naszej rzeczywistości, możemy zadać sobie pytanie: co oznacza dla mnie dzisiaj „żyć przez Chrystusa”? Czy w ogóle istnieje „życie z Niego”? Czy to jest możliwe? A może to tylko figura retoryczna? Nawet wielu chrześcijan wprawdzie twierdzi, że Nim żyją, ale nie do końca tak jest. Kiedy ich spotykamy, jesteśmy rozczarowani ich sposobem postępowania: nie mają pokoju w sercu, ciągle narzekają, zawsze z niepokojem dążą do jakiegoś celu, ale nawet jego osiągnięcie nie napełnia ich pokojem, nie daje wytchnienia...         
Takim niespokojnym człowiekiem był również Szaweł, o którym słyszeliśmy w czytaniu z Dziejów Apostolskich, że ciągle jeszcze „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1). Miał poczucie, że w ten sposób służy Bogu, że broni czystości wiary. Wciąż mu było mało. Dopiero zaskakujące spotkanie z Chrystusem i z jego Kościołem sprawiło, że przejrzał – „jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” (Dz 9,18). Zobaczył, że to on sam jako pierwszy potrzebuje Bożego miłosierdzia.
Stary Testament uświadamia nam, że człowiek miał już problemy z „właściwym” odżywianiem. Przypomnijmy sobie ogród Eden, pierwszy grzech, pierwszą nieufność wobec Boga: człowiek uwierzył, ż e Bóg nie jest dla niego łaskawy, że Bóg chce go ograniczyć, czegoś go pozbawić, a potem tylko od niego wymagać, badać, przykazywać. Dzisiejszy świat nie wierzy w miłość, w miłość Bożą, że jest ona darmowa, że jest darem. Może i my sami postrzegamy ją jako coś, za co trzeba zapłacić, na co trzeba zasłużyć. I przekazujemy taki zniekształcony obraz Boga, a następnie zniekształcony obraz miłości do naszych braci, od których zawsze oczekujemy czegoś w zamian. Tymczasem Chrystus w Eucharystii ofiaruje się nam w darze jako pokarm. „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,58). Chrystus w Eucharystii przypomina nam, kim jest wobec nas. To On pierwszy nas umiłował.
Ofiara Chrystusa predysponuje nas zatem do miłości, ponieważ otwiera nas na bezinteresowność. Na tę miłość chce się dać odpowiedź właśnie dlatego, że ma się poczucie bycia obdarowanym: otrzymaliśmy tak wiele, o wiele więcej, niż na to zasłużyliśmy. Chrystus niczego nam nie zabiera, On daje wszystko (por. Benedykt XVI, Homilia inaugurująca pontyfikat, 24.04.2005).    
Kiedyś na jednym z profilów w mediach społecznościowych można było przeczytać słowa: „Najpiękniejsi ludzie, których znamy, to ci, którzy poznali porażkę, poznali cierpienie, poznali walkę, poznali stratę i dzięki Bogu znaleźli drogę wyjścia z ciemności. Ci ludzie mają wdzięczność, wrażliwość i zrozumienie życia, które napełniają ich współczuciem, życzliwością i głęboką troską o miłość. Piękni ludzie nie pojawiają się tak po prostu... oni się kształtują”. I dodam: piękni ludzie karmią się Chrystusem. Przeżyli na pustyni najtrudniejsze chwile i doświadczyli, że „nie samym chlebem żyje człowiek”, że jest możliwe „życie z Chrystusa”, że On jest prawdziwym pokarmem dla tych, którzy słabną w drodze. Niech On będzie prawdziwie i naszym pokarmem!

 

Czwratek 27 kwietnia 2023r.

Bóg przekazuje radość zbawienia przez Kościół    

Wiele osób mówi dziś: „Wierzę w Boga, ale Kościół nie jest mi do niczego potrzebny. Bóg jest wszędzie, więc równie dobrze mogę modlić się sam w moim domu. Mam Pismo Święte i tyle mi wystarczy. Czuję, że moja relacja z Panem Bogiem jest przez to dużo lepsza, bardziej naturalna, osobista, spontaniczna, a przez to bardziej prawdziwa. Nie potrzebuję instytucji, która będzie mi sztucznie narzucać, jak mam myśleć i żyć”. Niestety taka postawa jest złudna. Wbrew zapewnieniom o bardziej zażyłej relacji wskazuje raczej na wewnętrzne zamknięcie na Boga i bardzo często jest próbą usprawiedliwienia ukrytego urazu do Boga, przedstawicieli Kościoła, przywiązania do grzechu lub egoizmu.          
W dzisiejszej Ewangelii usłyszeliśmy o Etiopczyku, który prezentuje zupełnie inną postawę. Nie zna Kościoła, ale jest otwarty na Bożą łaskę. Na co dzień zarządza skarbcem królowej Etiopii, więc jest osobą wysoko postawioną, wpływową i bogatą. Jednocześnie jest głęboko wierzący i pobożny. Właśn ie wracał z dalekiej podróży, pielgrzymki, którą odbył, aby oddać pokłon w Świątyni Jerozolimskiej prawdziwemu Bogu. Także podczas drogi rozważał samotnie fragment Pisma Świętego, jednak nie potrafił go zrozumieć. Miał wiele pytań i szczerze pragnął poznać prawdę. Jego pragnienie było jego modlitwą (św. Augustyn). Jednakże jak mówi dzisiejszy psalm, Bóg dopomógł mu spełnić to pragnienie: „Do Niegowołałem moimi ustami, chwaliłem Go moim językiem. Bóg mnie wysłuchał, przyjął głos mojej modlitwy. Błogosławiony Bóg, który nie odepchnął mej prośby i nie oddalił ode mnie swej łaski”.         
Jak do tego doszło? Bóg do przekazania swojej łaski posłużył się Kościołem, bowiem Filip, jako diakon, był urzędowym przedstawicielem Kościoła. Łukasz jasno zaznacza, że działanie Filipa nie było wymysłem jego samego lub instytucji, ale stanowi odpowiedź na wyraźne polecenie Boga. Co więcej, po ludzku było niezrozumiałe, Filip miał pójść w południe na pustą drogę pośrodku pustyni. Pozbawione sensu – działać tam gdzie nikt nie spodziewa się owoców, a do tego będzie niewyobrażalnie ciężko. „Mistrzostwo strategii”. Żaden realnie myślący człowiek by tego nie wymyślił. Ale Bóg wie więcej i używa ludzi Kościoła do swoich dzieł. Anioł mówi do Filipa „wstań i pójdź około południa”, co wyznacza czas i miejsce działania, a później Duch Święty mówi: „podejdź i przyłącz się”, co oznacza otrzymanie natchnienia do uczynienia konkretnej posługi. Najpierw do towarzyszenia, które następnie przerodzi się w przekazywanie wiary.    
Filip jako mąż „pełen Ducha i mądrości” dostrzegł, że Etiopczyk czyta zwój proroka Izajasza. Dla wielu ten fragment jest bardzo trudny. Do dziś dla wyznawców judaizmu wydaje się niezrozumiały, a wręcz omijają go podczas nabożeństw. Znając charakter tego tekstu Filip zapytał „Czy rozumiesz, co czytasz?”, a Etiop otwarcie stwierdził „Jakżeż mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?”. Zaprosił więc Filipa do wozu i odtąd wspólnie starali się zrozumieć Boże proroctwo. Etiopczyk chciał zrozumieć, o kim jest mowa, jednak ze swojej perspektywy nie potrafił znaleźć odpowiadającej postaci. W tej sytuacji Filip otworzył usta, co oznacza, ż e zaczął nauczać i wyjaśnił ten tekst Pisma Świętego w kontekście Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. O tym sposobie czytania Biblii mówi zasada wspomnianego św. Augustyna „latet-patet” – to co jest ukryte w pismach Starego Przymierza staje się zrozumiałe w świetle Nowego Przymierza. Dla nas czymś podobnym jest homilia, którą kapłan wygłasza w imieniu Kościoła, aby wyjaśnić odczytane fragmenty Pisma Świętego. Etiop uwierzył i natychmiast nakazał się ochrzcić i choć droga jego ż ycia była trudna, prowadziła bowiem przez palącą pustynię, to przyjęcie Dobrej Nowiny pozwalało mu odtąd podróżować z radością do odległej ojczyzny. Natomiast Filip został por wany przez Ducha do głoszenia Ewangelii w innych miejscach.        
Może zrodzić się pytanie. Dlaczego Bóg nie przekazuje swojej łaski i wyjaśnień osobiście, tak jak Szawłowi? Przecież mógłby. Opis tego wydarzenia znajduje się w Dziejach Apostolskich tuż po fragmencie o Etiopczyku. Szaweł w przeciwieństwie do Etiopczyka był zamknięty na prawdę. Kurczowo trzymał się swojej wersji religijności i relacji do Boga. Kościół był mu niepotrzebny, a wręcz próbował go zniszczyć uważając za zagrożenie dla prawdziwej pobożności. Gdy jechał drogą z Jerozolimy do Damaszku, aby rozprawić się z Kościołem, około południa objawił się mu Jezus. Ktoś mógłby powiedzieć: „Paweł nienawidził Kościoła, dlatego Bóg musiał osobiście wzbudzić w nim wiarę?”. Nic bardziej mylnego. I w tym przypadku Pan posłużył się Kościołem. Po trzech dniach Ananiasz miał widzenie, w którym Bóg nakazał mu, aby poszedł w wyznaczone miejsce i uzdrowił modlącego się Szawła. Ananiasz uważał to za nierozsądne. Szaweł uczynił wiele zła chrześcijanom i nadal mógł to czynić. Bóg wiedział jednak, że od teraz Szaweł, zamiast niszczyć, będzie niósł innym wiarę. Szaweł został uzdrowiony i natychmiast przyjął chrzest. Został nazwany bratem, ponieważ został włączony do rodziny Kościoła. Niedługo potem, za wezwaniem Bożym , Szaweł jako członek wspólnoty Kościoła, sam zaczął przekazywać innym Dobrą Nowinę o Jezusie.          
W tych dwóch obrazach można dostrzec niezwykłe zbieżności. Człowiek Kościoła, niezrozumiałe polecenie Boże, droga ze Świątyni Jerozolimskiej, południe, wysłuchan a modlitwa, chrzest z rąk Kościoła, osoba niosąca wiarę dalej. Etiopczyk był pobożny i rozważał Pismo Święte. Był otwarty na nauczanie Filipa, dlatego natychmiast przyjął chrzest. Paweł był jeszcze bardziej pobożny i znał bardzo dobrze Pisma, ale był zamkn ięty na Kościół, dlatego musiał dojrzewać trochę dłużej. To co ich łączy to wspólnota Kościoła Chrystusowego, która pozwoliła im odkryć prawdziwy sens czytanych słów i dotrzeć do wiary w Dobrą Nowinę o zbawieniu w Jezusie, która nadała sens i radość ich dalszej drodze.
Co to wszystko oznacza dla nas? Poprzez chrzest zostaliśmy włączeni do Kościół, który choć przyjmuje pewne instytucjonalne formy funkcjonowania, to w swej głębi jest raczej wspólnotą osób, które uwierzyły w Dobrą Nowinę o Jezusie i zbawieniu. Nie każdy zna się na wszystkim i nie każdy potrafi wszystko. Tak jak ufamy w życiu lekarzom, gdy jesteśmy chorzy, prawnikom, gdy mamy do czynienia z prawem, albo mechanikom, gdy zepsuje się nam samochód, tak w sprawach wiary i życia wiecznego potrzebny jest Kościół. Każdy powinien rozmawiać z Bogiem obecnym na kartach Pisma Świętego i w ten sposób czerpać ze źródła ż ycia. Jednakże bez pomocy Kościoła nie można dotrzeć do pełni, gdyż z woli Bożej to Kościół ma pomagać odczytywać tę Księgę i czerpać z jej bogactwa. Jakże trafnie oddaje tę zależność tytuł najważniejszego dokumentu biblijnego pontyfikatu św. Jana Pawła II: „O interpretacji Biblii w Kościele”.   
Kościół daje nam także chleb ż ycia. Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi, że kto usłyszy i przyjmie naukę od Ojca ten przyjdzie do Niego, co oznacza, że kto szczerze słucha Słowa Bożego ten prędzej czy później przylgnie również do Kościoła, aby być jednym z uczniów Boga. Natomiast od słuchania Słowa przechodzi się do najcenniejszego skarbu jakim jest Eucharystia. Jezus mówi, że jest chlebem ż ycia – pokarmem żywym, który zstąpił z nieba. Tym chlebem jest Ciało Jezusa, które zostało wydane za życie świata. Kto spożywa ten chleb będzie żył na wieki, a Jezus wskrzesi go w dniu ostatecznym.
W tym miejscu każdy z nas powinien zadać sobie kilka pytań. Czy dostrzegam rolę jaką wspólnota Kościoła odegrała i odgrywa w moim życiu? Czy doceniam katechizację, w której uczestniczyłem i homilie, których słucham? Czy szanuję tych, którzy poświęcili swoje życie na modlitwę i studiowanie Pisma Świętego oraz teologię, aby wyjaśniać mi Pisma? Czy pogłębiam moją wiarę poprzez religijne książki, prasę katolicką a zwłaszcza lekturę Pisma Świętego? Czy szukam Boga w moim życiu? Czy może moja niechęć do Kościoła wynika z zaniedbań w życiu modlitewnym albo moralnym?        
Zmarły w ostatnim dniu 2022 roku papież -senior Benedykt XVI pisał: „Nie potrzebujemy Kościoła bardziej ludzkiego, lecz bardziej Bożego, bo tylko wtedy będzie on zarazem bardziej ludzki. Bo Kościół nie jest nasz, lecz Pana i trzeba go „oczyścić” z naszego nalotu Szczególnie dziś niech Kościół Chrystusowy – nasz Kościół modli się słowami Pieśni nad Pieśniami 1,4: Jestem poplamiona grzechami, lecz piękna – piękna dzięki Twojej łasce i Twojemu działaniu. Amen.


Środa – 26 kwietnia 2023r.

„Przychodzę pełnić wolę Ojca”    

1. Chrystus prezentacją woli Boga Ojca  

Dzisiejsza Ewangelia pragnie nam ukazać Chrystusa, który przyszedł na ziemię, aby objawić wolę Boga Ojca względem ludzi. Odwiecznym zamysłem naszego Stwórcy było i jest zbawienie człowieka, czyli obdarzenie go darem życia wiecznego. Jak dobrze wiemy, po grzechu pierworodnym, stało się to niemożliwe, gdyż nieposłuszeństwo pierwszych ludzi zerwało więzi łączące ich z Stworzycielem. Jednakże Bóg w swojej potędze miłości ni zapomniał o swoim stworzeniu i przez wiele wieków i szereg dzieł zbawczych wpisanych w historię przede wszystkim Narodu Wybranego, przygotowywał ludzkość na przyjęcie prawdy o zmartwychwstaniu i darze nieśmiertelności. W pełni ta prawda zostaje objawiona w osobie Jezusa Chrystusa, który poprzez swoje dzieła i słowa ukazuje wolę Boga Ojca. Wskazał nam w Ewangelii, że nie przyszedł realizować swojej własnej woli, lecz wypełnić wszystko, do czego został przeznaczony i posłany. Można powiedzieć, że Jezus staje się tutaj autoprezentacją swojego Ojca, Jego odbiciem i odwzorowaniem. Ukazując dzieła zbawcze, nawiązuje do cudu rozmnożenia chleba, aby wskazać, iż to On sam jest „chlebem życia”. Jeśli przyjmiemy Chrystusa, jako Tego, który daje nam pokarm na życie wieczne, przyjmiemy też prawdę o Jego Zmartwychwstaniu, wierząc, że ten dar jest także przewidziany dla każdego z nas. Zmartwychwstanie dokonuje się z woli Boga Ojca również w odniesieniu do Syna Bożego, dlatego kto uwierzy w Jezusa, uwierzy również w swoje zmartwychwstanie, które dokonuje się z woli Ojca przez Jego Syna. Na tym właśnie polega potęga miłości Stwórcy do swojego stworzenia, który nie zawahał się posłać Swojego Syna na ziemię, aby zbawić tych, którzy w Niego uwierzą.         

2. Wola Chrystusa tożsama z wolą Ojca   

Można się zastanawiać, czy Jezus, jako człowiek, posiadał swoją własną wolną wolę? Niewątpliwie tak, co wyrażają choćby ostatnie słowa dzisiejszej Ewangelii: „a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. W Jezusowym sercu istnieje zatem pragnienie, by dać radość życia wiecznego tym wszystkim, którzy w Niego uwierzą. Przez to wyraża się prawda o jednomyślności pragnień Ojca i Syna. Chociaż po ludzku patrząc, dzieło, które ma zostać dokonane w Chrystusie przerasta siły człowieka, to jednak Jezus znajduje te siły i tę moc dzięki zawierzeniu wszystkiego Ojcu aż do końca. Ofiara krzyża, chociaż niezwykle trudna i nie do ogarnięcia ludzkim umysłem, staje się szczytem wypełnienia woli Boga i w pełni ukazuje tożsamość tej woli z wolą Zbawiciela. Potwierdzeniem są ostatnie słowa Chrystusa płynące z krzyża: „pragnę” i „wykonało się”, które również znajdujemy w Ewangelii wg św. Jana (por. J 19, 28.30). Ta dramaturgia dokonująca się w scenie konania doskonale ukazuje nam, jak mocno wola Ojca była zjednoczona z wolą Syna, i jak silne było pragnienie odkupienia człowieka, nawet za tak niezwykle wysoką cenę! Tylko zmysłem wiary można zrozumieć te rzeczy, które się wówczas dokonały i dzięki tej wierze autentycznie uwierzyć w prawdę zmartwychwstania i stać się jej wiernym i skutecznym światkiem, już tutaj: na ziemi, w naszym środowisku i w domu.                    

3. Nasza wolna wola zjednoczona z wolą Boga

Przez całe życie uczymy się rozeznawać wolę Boga w odniesieniu do siebie samych. Co prawda, często modlimy się „bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”, jednakże wielokrotnie zauważamy, jak często realizujemy swoją własną wolę, swoje własne pragnienia i zamierzenia, które niekiedy są nawet sprzeczne z planami Bożymi. Mamy tego głęboką świadomość, dlatego nieustannie potrzeba nam duchowego rozeznania, pogłębiania wiary i wpatrywania się w Chrystusa. Mało kto z nas posiada duchowość np. św. Ojca Pio, czy św. Teresy z Avili, aby tak kształtować swoją wolę, a co za tym idzie – swoje życie, by było ono doskonałą realizacją Bożych zamierzeń. Nierzadko postępujemy wręcz odwrotnie. Kiedy nie rozumiemy opatrznościowego Bożego prowadzenia, kiedy spotyka nas ból i cierpienie bądź niezrozumienie i odrzucenie wśród ludzi, pośród których żyjemy, buntujemy się. Jakże bardzo potrzeba nam wtedy głębokiej pokory i uniżenia. Módlmy się zatem słowami, które wypowiedział Chrystus do Piotra podczas pojmania w Ogrodzie Oliwnym: „Czyż nie mam wypić kielicha, który Mi podał Ojciec?” (J 18, 11).

 

Wtorek– 25 kwietnia 2023 – święto św. Marka, Ewangelisty    

Kościół zbudowany na relacji z żyjącym Jezusem          
Na świecie obecnie ż yje około 7 888 000 000 ludzi. W czasach Jezusa populacja naszej planety była znacznie mniejsza (ok. 250 000 000), ale to i tak dużo, biorąc pod uwagę, ilu misjonarzy Chrystus wysyła na cały świat: Jedenastu! (Św. Maciej został dołączony do grona Apostołów po Wniebowstąpieniu). Patrząc jedynie po ludzku, wydaje się, ż e ich misja od samego początku była skazana na niepowodzenie. Czym bowiem dysponowali? Majątkiem? Starannym wykształceniem? Znajomościami? Nie. Ponadto przemieszczanie się nie było tak łatwe, jak dzisiaj. Wszak nie było samochodów, pociągów, samolotów? Owszem były statki, ale niepływające tak szybko jak współczesne. A mimo to udało się. W stosunkowo szybkim czasie Ewangelia dotarła w najróżniejsze zakamarki ś wiata, od 313 roku chrześcijanie mogli swobodnie wyznawać swoją wiarę.

Tak więc ich misja na pewno skończyłaby się fiaskiem, gdyby opierała się tylko i wyłącznie na ich siłach, zdolnościach, zasobach. Ale stało się zgoła inaczej. Dlaczego?
Ponieważ Apostołowie naprawdę żyli tym, w co wierzyli. Nic bowiem tak nie zachęca do wiary jak prawdziwy chrześcijanin - świadek. Misjonarze, idąc w różne miejsca świata, musieli zmierzyć się z wieloma trudnościami, ale wiedzieli, że nie są sami. Pomimo tego, ż e Jezusa nie było już z nimi fizycznie, wiedzieli, że ON JEST przy nich i tak naprawdę ON kieruje ich misją. Jeśli dzisiaj ludzie nie nawracają się, to niekoniecznie musi być wina ich zatwardziałych serc – chociaż i tak może się zdarzyć – ale brak prawdziwych chrześcijan, którzy w każdej chwili i w każdej sytuacji postępują według Jego wskazań. Owszem, można się denerwować i pomstować na to, w jak bardzo trudnych czasach przyszło nam żyć. Można, bo faktycznie nie są one łatwe. Ale czy Apostołowie mieli lżej? Myślę, ż e natrafiali jeszcze więcej trudności niż my, ale szli i głosili. Dlaczego? Bo mieli żywą relację z Nim.

Rodzi się więc pytanie: jak dzisiaj możemy nawiązać taką relację z Jezusem?
Taką relację nawiązuje się przez:
- codzienne spotkania w modlitwie, adoracji, tak jak oni przez trzy lata ziemskiej działalności Jezusa.
- przyjęcie daru Ducha Świętego, tak jak oni w wieczerniku.
- codzienny kontakt ze Słowem Bożym       .          
- przez regularne korzystanie z darów, jakimi dysponuje Kościół: sakramentów, sakramentaliów, nabożeństw, modlitw.

Korzystajmy więc z nich jak najczęściej. Nawet, gdy się nie chce. Nawet, gdy wpadamy w grzech. Módlmy się. Spotykajmy się z Nim. Bądźmy wierni w małych rzeczach, a zaczną się dziać w naszym życiu wielkie rzeczy. Nie zniechęcajmy się w obliczu trudności. Święty Piotr poucza nas, byśmy wytrwali w trudnych doświadczeniach. Przypomina, że Bogu na nas bardzo zależy, a każde cierpienie prowadzi do naszego uświęcenia.

Dziś, po dwóch tysiącach lat, ewangelia dalej musi być głoszona, dlatego również potrzeba naszego odważnego świadectwa wiary. W różnym stopniu spotkamy się z trudnościami, może odrzuceniem, wykluczeniem, wyśmianiem a słyszy się często o coraz odważniejszych atakach nawet fizycznych, nie może to jednak nas zniechęcać a motywować do jeszcze bliższego zjednoczenia z Bogiem.

Tydzień Biblijny który przeżywamy niech będzie dla nas zachętą by przez lekturę Pisma Świętego, modlitewne rozważanie Słowa Bożego wsłuchiwać się w głos Boga. Starajmy się czerpać z bogactwa Ewangelii, by umacniać swoją wiarę, by w godzinie próby wytrwać i stać się dla innym drogowskazem prowadzącym do Boga. Niech święty Marek, patron dnia dzisiejszego nas w tym wspomaga.

/„Przegląd Biblijny”, z. 15/

400 lat franciszkanów

 400 lat franciszkanów
w Osiecznej

Franciszkanów - reformatów sprowadzono do Osiecznej 1622 roku. Stało się to dzięki staraniom Adama Olbrachta Przyjemskiego, wielkiego oboźnego koronnego, senatora i późniejszego kasztelana gnieźnieńskiego. Tym aktem fundator wypełnił zobowiązanie testamentalne swej pierwszej małżonki Zofii z Przymułtowic Przyjemskiej. Uroczyste wprowadzenie braci odbyło się 14 sierpnia. Była to pierwsza fundacja reformatów w Wielkopolsce.

800 lat zakonu

1W 1209 roku św. Franciszek z Asyżu założył nowy zakon w Kościele. Siebie i swoich towarzyszy nazywał braćmi mniejszymi (łac. fratres minores) - chciał przez to podkreślić, że ich życie ma polegać nie na wywyższaniu się, ale na świadomym wyborze małości (łac. minoritas), uniżoności.

2Do takiej postawy zachęcał Chrystus w Ewangelii, a Franciszek nakazał w regule praktykować życie w ubóstwie i uniżeniu. Pierwszych zakonników nazywano Pokutnikami z Asyżu, dopiero później przyjęła się nazwa franciszkanie (od imienia św. Franciszka). Do XV wieku istniał jeden zakon franciszkański.

3W wyniku uwarunkowań na tle kulturowym, historycznym, geograficznym oraz na skutek różnic w praktycznym stosowaniu reguły, w XV i XVI w. wyłoniły się istniejące do dzisiaj trzy niezależne zakony franciszkańskie: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych, Zakon Braci Mniejszych i Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.

800 lat zakonu