Powrót

VII Niedziela Zwykła (2025)

Jezus wzywa do miłości nieprzyjaciół.              

"Wszechmogący Boże, spraw, abyśmy stale rozważając Twoją naukę spełniali słowem i czynem to, co się Tobie podoba".

Jeżeli pragniemy być dobrymi uczniami Jezusa, dobrymi chrześcijanami, to musimy w życiu nauczyć się słuchać Jezusa i żyć Jego nauką na co dzień. Wszystko czego Jezusa uczy nas
w Ewangelii jest dla nas szansą byśmy się stawali lepszymi ludźmi, a przez to też przykładem swojego życia starali się pociągać innych do Chrystusa i Jego Kościoła. Dlatego tak ważne są dla nas spotkania z Jezusem na Eucharystii, przynajmniej tej coniedzielnej. Bo okazuje się, że bez Jezusa, bez uważnego wsłuchiwania się w Jego nauczanie, bez codziennej modlitwy, bez nieustannego zjednoczenia z Jezusem poprzez łaskę uświęcającą i często przyjmowaną Komunię świętą, bez częstego systematycznego korzystania z Sakramentu Pokuty, nie ma żadnych szans, aby w życiu postępować tak jak nas uczy Jezus Chrystus.

To czego Jezus nas uczy, często wydaje się nam wprost niemożliwe do zrealizowania!  Choćby ta dzisiejsza bardzo konkurenta nauka o miłości nieprzyjaciół: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają”… Zgodzimy się tu chyba wszyscy, że po ludzku patrząc, życie na co dzień tymi Jezusowymi zasadami,  jest  po prostu niemożliwe..., Ale nie u Boga…, bo u Boga nie ma nic niemożliwego. Dlatego właśnie u Boga musimy szukać nieustannie wsparcia i Jego łask, które są nam potrzebne do życia w miłości do Niego, do bliźnich, do siebie, jak i do naszych nieprzyjaciół.
A nieprzyjaciół zapewne w naszym życiu, wokół nas nie brakuje… A więc tych, którzy nas nienawidzą, tych, którzy nas przeklinają i oczerniają. Może to dziwnie zabrzmi, ale właśnie ci tzw. nieprzyjaciele, to nie powód do zmartwienia i zdenerwowania, ale to powód do radości, bo dzięki takim ludziom możemy osiągnąć szczęście obiecane przez Jezusa… Bo jeżeli będę kochał nieprzyjaciół, jeżeli będę dobrze czynił tym, którzy mnie nienawidzą, jeżeli będę błogosławił tych, którzy mnie przeklinają i modlił się za tych, którzy mnie oczerniają, to Jezus zapewnia, że „wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego”… Jezus za taką właśnie miłość do nieprzyjaciół obiecuje nam wielką nagrodę w Niebie!! Tak więc dobrze, że mamy wokół siebie nieprzyjaciół, tylko od nas zależy jak będziemy wobec nich postępowali!   

Warto też dzisiaj zwrócić uwagę na kolejne wezwanie Jezusa do miłosierdzia wobec naszych bliźnich: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”. Na czym ma polegać to nasze okazywanie miłosierdzia? Jezus podaje konkretne zalecenia: „Nie sądźcie, a nie będzie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane…”. Niestety okazuje się, że w naszym życiu często nie potrafimy być miłosierni dla naszych bliźnich, ponieważ bardzo łatwo przychodzi nam sądzić, czy też potępiać innych.., jakże często nie chcemy przebaczać i nie potrafimy też z serca dawać. Warto to zmienić, warto się nawrócić, naprawdę warto stać się miłosiernym dla innych, ponieważ Jezus obiecuje, że wtedy możemy liczyć na miłosierdzie samego Boga, który nie będzie nas sądził i odpuści nam nasze winy, nie będziemy przez Boga potępieni, a wszystko czego potrezbujemy w zyciu zostanie nam dane, i to jak słyszymy „miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. 

Pięknym komentarzem do dzisiejszej Ewangelii są słowa św. Maksyma Wyznawcy, opata, który kiedyś napisał: „Kto w udzielaniu pomocy naśladuje samego Boga, ten nie czyni różnicy pomiędzy człowiekiem dobrym i złym, sprawiedliwym i niesprawiedliwym, ale wszystkich obdarowuje według potrzeb, jakkolwiek ze względu na prawość wyżej ceni człowieka szlachetnego i gorliwego od niegodziwca”, a dalej podkreślił, że „Miłość wyraża się nie tylko w rozdawaniu mienia, ale o wiele bardziej w dzieleniu się Bożą nauką, także w osobistej posłudze bliźniemu”. Przekazywanie wiary w Boga i Bożej nauki to piekny i bardzo ważny wyraz miłości bliźniego!  

Po dzisiejszej Mszy świętej i naszym kolejnym spotkaniu z Jezusem obecnym w Eucharystii oraz po wysłuchaniu jakże pięknego, choć zapewne trudnego w realizacji, nauczania Jezusa z Ewangelii, podejmijmy z wiarą i nadzieją odważną przemianę naszego myślenia, naszego serca i naszego postępowania, na bardziej miłosierne wobec naszych bliźnich… Moi
Kochani więc do dzieła: Miłujmy naszych nieprzyjaciół, dobrze czyńmy tym, którzy nas nienawidzą, błogosławmy tych, którzy nas przeklinają i módlmy się za tych, którzy nas oczerniają…, Bądźmy miłosierni, jak Bóg jest miłosierny a przekonamy się, że świat wokół nas będzie wyglądał zupełnie inaczej i zapewne o wiele lepiej! Amen.

(o.R.)


I takie opowiadanie Bruno Ferrero ku releksji: Dlaczego krzyczymy?
Pewnego dnia nauczyciel zapytał swoich uczniów:  
- Dlaczego ludzie krzyczą, gdy są zagniewani? 
- Krzyczą, bo tracą cierpliwość – odpowiedział jeden z uczniów.   
- Ale dlaczego krzyczysz, gdy jakaś osoba stoi tuż przy tobie? – spytał ponownie nauczyciel.   
- Krzyczymy, bo chcemy, by druga osoba na pewno nas usłyszała – powiedział ktoś inny.      
Nauczyciel spytał ponownie:  
- A więc nie można rozmawiać normalnym głosem?  
Padło wiele innych odpowiedzi, ale żadna nie przekonała nauczyciela.
Wtedy odpowiedział:  
- Wiecie dlaczego krzyczymy do innych, kiedy jesteśmy zdenerwowani? Otóż, gdy dwie osoby gniewają się na siebie, ich serca bardzo się od siebie oddalają. Aby sobie z tym poradzić, trzeba krzyczeć, by móc się usłyszeć. Im bardziej ludzie są zagniewani, tym głośniej musza krzyczeć, by móc się usłyszeć.
A co się dzieje gdy dwie osoby są zakochane? One nie krzyczą, mówią do siebie po cichu. Dlaczego? Bo ich serca są bardzo blisko siebie. Odległość między nimi jest niewielka. Czasami są tak blisko siebie, że ich serca nawet nie mówią, ale szepczą. A gdy miłość jest jeszcze większa, niepotrzebny jest nawet szept, wystarczy patrzenie na siebie. Serca rozumieją się doskonale. Tak się dzieje, gdy dwie osoby się kochają.   
A na koniec nauczyciel dodał:   

- Gdy dyskutujecie, nie pozwólcie, by wasze serca oddalały się od siebie. Nie używajcie słów, które mogłyby to sprawić. Może się zdarzyć, że dystans między sercami stanie się tak wielki, iż nie odnajdą do siebie drogi powrotnej”...

400 lat franciszkanów

 400 lat franciszkanów
w Osiecznej

Franciszkanów - reformatów sprowadzono do Osiecznej 1622 roku. Stało się to dzięki staraniom Adama Olbrachta Przyjemskiego, wielkiego oboźnego koronnego, senatora i późniejszego kasztelana gnieźnieńskiego. Tym aktem fundator wypełnił zobowiązanie testamentalne swej pierwszej małżonki Zofii z Przymułtowic Przyjemskiej. Uroczyste wprowadzenie braci odbyło się 14 sierpnia. Była to pierwsza fundacja reformatów w Wielkopolsce.

800 lat zakonu

1W 1209 roku św. Franciszek z Asyżu założył nowy zakon w Kościele. Siebie i swoich towarzyszy nazywał braćmi mniejszymi (łac. fratres minores) - chciał przez to podkreślić, że ich życie ma polegać nie na wywyższaniu się, ale na świadomym wyborze małości (łac. minoritas), uniżoności.

2Do takiej postawy zachęcał Chrystus w Ewangelii, a Franciszek nakazał w regule praktykować życie w ubóstwie i uniżeniu. Pierwszych zakonników nazywano Pokutnikami z Asyżu, dopiero później przyjęła się nazwa franciszkanie (od imienia św. Franciszka). Do XV wieku istniał jeden zakon franciszkański.

3W wyniku uwarunkowań na tle kulturowym, historycznym, geograficznym oraz na skutek różnic w praktycznym stosowaniu reguły, w XV i XVI w. wyłoniły się istniejące do dzisiaj trzy niezależne zakony franciszkańskie: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych, Zakon Braci Mniejszych i Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.

800 lat zakonu