Powrót

XII Niedziela Zwykła (2024)

Jezus jest z nami podczas każdej życiowej burzy!

Każdy z nas ma w swoim życiu zarówno spokojne jak i bardzo burzliwe chwile. Są takie momenty, gdy wydaje się nam, że jesteśmy u szczytu szczęścia, że jesteśmy przeszczęśliwi. Ale przychodzą też takie okresy, że wszystko staje się beznadziejne i smutne. Wszystko wydaje się nam ponad nasze ludzkie siły, a problemy wydają się nam nie do pokonania i nie do rozwiązania. Wiele spraw nie układa się po naszej myśli, a zamiast nadziei na lepsze jutro pojawia się lęk przed tym, co przyniesie następny dzień. W tych trudnych życiowych sytuacjach, często zdarza się, że brakuje nam siły, brakuje nadziei, brakuje nam też ludzi, którym można zaufać, na których pomoc można wtedy liczyć…, często zostajemy ze swoimi problemami po prostu sami…, przynajmniej tak nam się wydaje.

Te rożnego rodzaju życiowe trudności, czy nieraz wręcz tragedie rodzinne, osobiste, zawodowe, przybierają często postać prawdziwej burzy w naszym życiu. Czujemy się wtedy, jak ci Apostołowie z dzisiejszej Ewangelii. Opisane doświadczenie, jakie spotkało Apostołów na Jeziorze Galilejskim, z pewnością nie należało do przyjemnych i oczekiwanych w ich życiu. Silna burza, która ich zastała na morzu, spowodowała, że znaleźli się w dramatycznej sytuacji, istniało nawet realne niebezpieczeństwo śmierci. I chociaż byli to ludzie obyci z morzem, to ich fachowość i doświadczenie tym razem nie wystarczyły. I gdy wydawało się, że już nic ich nie uratuje przed tragedią i zatonięciem, skierowali swoje wołanie o pomoc do śpiącego w tyle lodzi Jezusa. To wręcz błaganie o pomoc, skierowane do Jezusa, było dla ich „ostatnią deską ratunku”! I okazało się, że Jezus ich nie zawiódł, przyszedł z pomocą w chwili, w której najbardziej tej pomocy potrzebowali! Jak podaje św. Marek w Ewangelii: Jezus „powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza”… A oni wystraszeni i zdumieni pytali: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są mu posłuszne?”.

Życie to często droga przez rożnego rodzaju burze i fale, przez nieszczęścia i cierpienia. Czasami są to cierpienia fizyczne, jak choroba, czy niepełnosprawność. Czasami cierpienia duchowe, jak brak wiary, nadziei i miłości. jak krzywdy wyrządzone przez złych ludzi, jak nasze słabości, dotykające nas pokusy, czy popełnione przez nas grzechy. Czasami są to rożnego rodzaju życiowe niepowodzenia, czy też materialny niedostatek. Jak powiedział Szekspir: „Nie ma człowieka bez trosk i cierpień, jeżeli jest ktoś taki, to ten nie jest człowiekiem”.

W obliczu narastających problemów wydaje się nam wtedy, że niebo jest zbyt pochmurne, a fale zbyt wzburzone. Nasza życiowa łódź wydaje się zbyt mała, a nasze ręce zbyt słabe do wiosłowania. W takich chwilach rodzą się też myśli, że nawet Bóg o nas zapomniał i nie chce nam pomóc. Ogarnia nas lęk i panika, jesteśmy załamani i zrozpaczeni. I tak jak ci Apostołowie wołamy: „Jezu czy Ciebie to nie obchodzi, że giniemy, że nie dajemy rady, że toniemy!?”. I wtedy właśnie możemy usłyszeć Jezusa, który do nas mówi: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Dlaczego ogarnia was lęk? Dlaczego tak bardzo się boicie? Dlaczego mi nie ufacie? Przecież Ja cały czas jestem z wami, zawsze jestem blisko was!

Jezus przypomina nam dzisiaj, że w obliczu życiowych burz i trudności, jest nam bardzo potrzebna silna i głęboka wiara, i z niej wypływające zaufanie do Jezusa i do Jego Boskiej mocy! To wiara w Boga sprawia, że dzieją się cuda! To Bóg i wiara dają siły do pokonywania trudności, do niesienia krzyża cierpienia, do walki z naszymi grzechami i słabościami. Jako ludzie wierzący zaufajmy na co dzień bardziej Boskiej mocy Jezusa. Nie liczmy tylko na siebie i na własne siły. Szukajmy pomocy u Jezusa w codziennej modlitwie, spotykajmy się z Jezusem jak najczęściej na Mszy świętej, często korzystajmy też z Sakramentów świętych, które są dla nas wielką pomocą, także w obliczu problemów i trudności. Warto przynajmniej raz w miesiącu przystępować do Spowiedzi św. i często przyjmować Komunię św., która jest bardzo ważnym pokarmem, dającym siły do dobrego życia, a także dającym siły w chwilach trudnych.

Jeżeli w Bogu złożymy całą naszą nadzieję, to nawet gdy po ludzku doświadczymy w życiu porażki, niepowodzenia, czy cierpienia, to w ostatecznym rozrachunku z Jezusem nigdy nie zginiemy. Zapamiętajmy dobrze tę dzisiejszą naukę Jezusa, że lęk i strach w życiu, można zwyciężyć przede wszystkim głęboką i silną wiarą oraz pełnym odwagi zaufaniem do Boga! Amen. 
(o.R.)      

400 lat franciszkanów

 400 lat franciszkanów
w Osiecznej

Franciszkanów - reformatów sprowadzono do Osiecznej 1622 roku. Stało się to dzięki staraniom Adama Olbrachta Przyjemskiego, wielkiego oboźnego koronnego, senatora i późniejszego kasztelana gnieźnieńskiego. Tym aktem fundator wypełnił zobowiązanie testamentalne swej pierwszej małżonki Zofii z Przymułtowic Przyjemskiej. Uroczyste wprowadzenie braci odbyło się 14 sierpnia. Była to pierwsza fundacja reformatów w Wielkopolsce.

800 lat zakonu

1W 1209 roku św. Franciszek z Asyżu założył nowy zakon w Kościele. Siebie i swoich towarzyszy nazywał braćmi mniejszymi (łac. fratres minores) - chciał przez to podkreślić, że ich życie ma polegać nie na wywyższaniu się, ale na świadomym wyborze małości (łac. minoritas), uniżoności.

2Do takiej postawy zachęcał Chrystus w Ewangelii, a Franciszek nakazał w regule praktykować życie w ubóstwie i uniżeniu. Pierwszych zakonników nazywano Pokutnikami z Asyżu, dopiero później przyjęła się nazwa franciszkanie (od imienia św. Franciszka). Do XV wieku istniał jeden zakon franciszkański.

3W wyniku uwarunkowań na tle kulturowym, historycznym, geograficznym oraz na skutek różnic w praktycznym stosowaniu reguły, w XV i XVI w. wyłoniły się istniejące do dzisiaj trzy niezależne zakony franciszkańskie: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych, Zakon Braci Mniejszych i Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.

800 lat zakonu